Choć często myślimy i mówimy o dobrych i złych emocjach, to jest to niekoniecznie trafne sformułowanie. Na przestrzeni setek tysięcy lat wszystkie emocje były i są nam potrzebne, więc dobre/złe mogą być nie emocje same w sobie, ale sposoby ich wyrażania. Przyznać trzeba, że kiedyś, w zamierzchłej ewolucyjnie przeszłości mieliśmy więcej pożytku z np. lęku, niż w świecie, w którym żyjemy aktualnie. Jednak nie zmienia to faktu, że to, co czujemy informuje o czymś ważnym, co dzieje się w nas i naszym najbliższym otoczeniu, co ma dla nas znaczenie.
Idealnie byłoby traktować wszystkie emocje jako „informatorów” (a wcześniej nauczyć się je rozpoznawać i wiązać z przyczyną), przyglądać im się trochę z boku – co to oznacza, że w tej sytuacji czuję lęk, wstręt, złość? Czy to znaczy, że powinnam/powinienem iść w tą sytuację, czy „zmienić trasę”? Niestety nie jesteśmy uczeni efektywnych umiejętności radzenia sobie z różnymi stanami emocjonalnymi, częściej zdarza się więc tak, że emocji nie traktujemy jako źródła informacji o nas samych czy o nas w relacji do innych. Przeciwnie – pozwalamy, by powodowały cierpienie, ograniczały nasze funkcjonowanie i wspierały w unikaniu konfrontacji z tym, czego pragniemy. Traktujemy emocje jak swojego wroga, zamiast się z nimi trochę sprzymierzyć. Jedną z takich emocji, z którą wiele z nas próbuje walczyć, zamiast zrozumieć i oswoić jest lęk.
Istnieje wiele rodzajów lęku. Inaczej boją się dzieci, inaczej dorośli. Czegoś innego obawia się trzydziestolatek, czterdziestolatek, a inne obszary stanowią źródło lęku dla człowieka w wieku starszym. Boimy się o zdrowie i życie najbliższych. Boimy się pogorszenia naszej sytuacji, czyli zamiast cieszyć się z tego , co mamy, zamartwiamy się, że możemy to stracić. Boimy się oceny innych lub też oceny w swoich własnych oczach. Jedno jest pewne – gdy lęk zaczyna być zbyt częstym bywalcem w naszej codzienności, przestaje spełniać tylko swoją funkcję ostrzegawczą. Zaczyna przeszkadzać i ograniczać.
Co robi lęk? O ile nie jest ostrzeżeniem przed faktycznym zagrożeniem, to najczęściej powoduje unikanie. Ucieczkę, bierność, niepodejmowanie wysiłku i aktywności z obawy przed porażką, oceną. Takie zachowanie powoduje klasyczne błędne koło, bo gdy np. ktoś cierpi z powodu lęku przed nawiązywaniem nowych znajomości, to strategia unikania doprowadzi jedynie do pogłębiania się jego trudności i , co za tym idzie, do pogarszania samooceny.
Skąd ten lęk? Odpowiedź nie jest taka jednoznaczna. Duże znaczenie ma tu nie tylko nasze biologiczne wyposażenie, czyli to, co dziedziczymy. Równie ważne, o ile nie ważniejsze jest to, czym „nasiąkaliśmy” na przestrzeni swojego życia i jakie były nasze osobiste możliwości, by sprzeciwić się lękowej narracji np. najbliższych i przekonać się, że można inaczej. Być może nikt nie zachęcał Cię do konfrontacji z tym, czego się boisz i nie wspierał wystarczająco, byś pokonywał swój lęk? Prawdopodobnie nie potrafił tego zrobić ze względu na swoje własne przekonania na temat siebie, innych ludzi i świata. Bezpieczniejsze było unikanie, bo chroniło przed nieprzyjemnymi doświadczeniami. Być może nie miałaś/nie miałeś na tyle siły, by spróbować powalczyć w różnych obszarach swojego życia – osobistym, zawodowym, rodzinnym, początkowo doświadczając samych porażek, ale finalnie odnosząc sukces, czyli przezwyciężając swoje obawy?
No właśnie, obawy. Czyli ciągłe martwienie się i towarzyszący temu niepokój, napięcie. Duże znaczenie dla samego procesu powstawania i utrwalania się lękowego nastawienia i w konsekwencji np. nieustannego zamartwiania się ma sposób naszego myślenia. Oto cechy nadmiernego martwienia się:
Co robić? Na początku ogranicz nieefektywne strategie kontroli poznawczej, które pogarszają Twój stan i powodują, że boisz się i martwisz jeszcze bardziej. Spróbuj zrezygnować, chociaż częściowo z:
Spróbuj inaczej. Określ, czy Twoje lęki, Twoje martwienie się dotyczy problemu realnego czy wyobrażonego? Czyli sprawdź, czy faktycznie w Twoim życiu dzieje się coś, co może powodować Twoje obawy, czy też martwisz się bardziej odległymi sytuacjami, na które masz niewielki wpływ. Jeżeli martwisz się czymś realnym, zrób plan konstruktywnego rozwiązania problemu. Jeżeli martwisz się czymś wyobrażonym, zapytaj kogoś bliskiego, jak Twoje martwienie na Ciebie działa? Spróbuj popatrzeć na swoje myślenie inaczej – podyskutuj trochę ze swoimi katastroficznymi przekonaniami na różne sprawy, którymi się martwisz. Poszukaj pozytywnych stron tych sytuacji, skoryguj odrobinę swoje negatywne myślenie, po pewnym czasie zobaczysz, że takie ćwiczenie pozwoli Ci zmniejszyć nasilenie lęku i zamartwiania się. I pamiętaj – zmiana myślenia to ogromny krok w kierunku poprawy jakości swojego życia, powodzenia!
Magdalena Krzyżak